Cóż nam pisze producent:
" tonik oczyszczający z cennym bio olejkiem arganowym i organicznym aloesem, delikatnie oczyszcza i odświeża, przywracając naturalną równowagę skórze oraz zdrowy i promienny wygląd:
- bez parabenów
- bez silikonów
- bez barwników
- bez olejów mineralnych
- całe opakowanie podlega recyklingowi."
Brzmi nieźle, prawda?
I takim opisem zachęcona w drogerii wsadziłam go do koszyczka. Użyłam go od razu przy wieczornym demakijażu i co zobaczyłam następnego dnia? Wysyp pryszczy, ziemistą, brudną wręcz skórę, bardziej widoczne zaskórniki- po prostu katastrofa. Ale początkowo nie posądzałam o tą tragedię toniku, myślałam że po prostu skóra ma gorszy dzień, jak to czasami bywa. Ale użyłam go kolejny raz i wcale nie było lepiej. Dopiero gdy go odstawiłam bo wszedł w krąg podejrzanych, moja skóra wróciła do normy. Tonik przeleżał w szafce kilka tygodni po czym przedwczoraj znów do niego wróciłam z nadzieją, że "coś mi się wydawało i na pewno teraz będzie lepiej. Kto nie ryzykuje ten nie ma". No i zaryzykowałam i pożałowałam następnego poranka :(
Dlaczego tak się wydarzyło?
ALOES- jest ogólnie cudownym składnikiem gdyby nie to że powoduje potworny wysyp pryszczy o czym przekonałam się boleśnie smarując twarz sokiem z niego. Oczywiście to działanie oczyszczające, tak ma być. Ale jeśli producent nam pisze, że oczyszcza, że promienny wygląd, że cuda na kiju to zastosowanie substancji oczyszczających w ten sposób, szczególnie jeśli jest to tonik, jest nieporozumieniem. Producent nie wspomniał że aloes zanim złagodzi to najpierw zaostrzy wszystkie zmiany ;)
ALKOHOL DENATUROWANY- wysoko w składzie, na drugim miejscu. Tu nie ma w ogóle czego komentować. Sama biję się w pierś że nie zauważyłam go gdy czytałam skład przy drogeryjnej półce. Wysusza, wysusza i jeszcze raz podrażnia.
No cóż, jak lubię Niveę, tak muszę stwierdzić że ten tonik jest najgorszym spośród wszystkich które miałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz